Ciężka Sztela

Bywają Sztele lekkie, bywają Sztele ciężkie, na których to opiekunka pracująca w Niemczech musi się nieźle pomęczyć i czasami trudno jej ogarnąć całą sytuację.

Warto zwrócić uwagę, że dla jednej opiekunki może być lekka, dla drugiej ciężka, a dla jeszcze innej może to się kojarzyć ze Sztelą miną.

Wiadomo jesteśmy różni, mamy różne oczekiwania i wiadomo jednemu mogą podobać takie rzeczy, a innemu inne.

Ważną rzeczą jest dopasowanie opiekunki do Szteli, do jej wymagać, jak i wymagań rodziny czy podopiecznych.

Dużą rolę powinna odgrywać tutaj osoba w agencji opiekuńczej, która to jest odpowiedzialna za to, aby wszystko należycie grało.

Podpucha

Na zasadzie konia trojańskiego chyba. Agentura nas wysyła bezwiednie, bo jesteśmy niejako kulą u nogi, ponieważ my potrzebujemy pomocy finansowej, a firma pracownika. Więc jedziemy z tym światym, jak mówił pewien pan ,będący Ślązakiem. i tak czasami dajemy się 'wkopać”. dobrze tylko, że nie czujemy piachu. Jak firma chce nas „zasypać” to szykujmy sobie żwirku, lepiej się „odkopać”. Teraz słucham reklamy w telewizorni i mówią:” Nie daj się wkopać”. Wychodzi nam na to, że „Biedroneczki są w kropeczki i tak myślą sobie…?

Piec

Jako opiekunki spotykamy różne formy ogrzewania. W zależności u kogo pracujemy widzimy czym się ogrzewa dom. Różnie z tym bywa, bo to jest piec na olej, czy elektryczny, gazowy, albo kominek z płaszczem wodnym. Bywa różnie, ale czasami musimy napalić sami, żeby w domu było ciepło. I co mają powiedzieć kobiety, które żyją w bloku i tu nagle zostają zmuszone do palenia. Najchętniej z nerwów napaliły by się papierosami. Z drugiej strony patrząc jest to nowe doświadczenie i zawsze wie się coś więcej. Nigdy nie wiadomo, gdzie znowu trafimy do opieki. A ja za to wolę inny piec, taki w kuchni. Jest rewelacyjny i dobre ciepło wprowadza do domu, kiedy wyciągam z niego ciasto lub chleb.

Remont

Możemy trafić na Steli domowy remont, a my tu do opieki. Na wstępie pada tylko jedno zdanie od progu: „Cholera by to wzięła!”. Naturalnie po polsku. No bo jak to tak, że przyjeżdża zmienniczka na miejsce i zastaje totalną rozpierduchę. I jak ma odpocząć po wielogodzinnej podróży, jak ma się dostać do swojego pokoju, umyć się, coś zjeść i tak dalej. No niestety nie ma lekko i na dodatek wszędzie łażą wykonawcy i nie ma spokoju póki nie przestaną jazgotać. Chwała Bogu, że znikają jakoś po 17-ej czy 18-ej i nareszcie trochę już spokoju. Osobiście nie znoszę takich numerów, bo przecież rodzina mogła mnie uprzedzić, że trafię w niezły bajzel i mam się przygotować. A tu nic. Dobrze, że to już była końcówka i za dwa dni była już błoga cisza i warunki do pracy.

Kochana woda

Ach, któżby jej nie chciał. Przede wszystkim do picia. Człowiek nawet się nie zastanawia, że ma obok siebie taki skarb. Jako opiekunka muszę rano umyć chorego i tutaj problem, bo nie ma wody. Co prawda pewnie chwilowo, ale to dla nas i podopiecznego ciężkie. Dodatkowo jak tu zrobić śniadanie bez kawy lub herbaty. Dlatego warto zabezpieczyć się przed takimi problemami i kupić parę baniaków 5-ciolitrowych wody. Chociaż to zniweluje początkowe problemy. Jak już wodzianka będzie, to od razu pranie, gotowanie i robienie „alles zusammen do kupy”, jak zwykło się mówić. Ważne, by chory za bardzo tego nie odczuł.

Ach słoneczko…

Powoli idzie na wiosnę i słoneczko zagląda nam do okien. Wtedy musimy iść do pracy na Steli i rzewnie patrzymy na okno, bo mamy w tym momencie ochotę uciec na świeże powietrze. Ale jak nam opiekunom przystało to najpierw obowiązek, a potem dopiero „nabożeństwo”. Tak więc musimy czekać na pauzę, żeby uciec sobie na spacer i skosztować tej mi lej kąpieli w słońcu. Jeżeli mamy możliwość wyjść nad jezioro, to proponuję wyskoczyć, ile sił w nogach na spacer.

Tak sobie

Ot, tak sobie czasami siedzę i myślę i przychodzą mi do głowy różne myśli. Nawet nie raz mam jakąś wenę twórczą i mi się rymuje w głowie. Nawet skleciłam jakiś wierszyk o Wielkim Adminie. oto on:

Nasz Wielki Admienie, gdy Twoja sława przeminie,

co ty będziesz robić, żeby choć trochę zarobić.

Sprawa jest czysta, choć jesteś, jak u kobiet cysta.

Mamy nadzieję, że się poprawisz, by wszystkie opiekunki zbawić.

Okno

Jadąc do opieki otwiera nam się okno na świat. Będąc już w trasie, oglądamy już sobie po drodze świat za oknem i mamy już zwiedzanie tegoż świata. Później, na miejscu też mamy możliwość zwiedzania miasta, do którego nas wysłano do pracy. Ale zawsze rano, o ile macie takie przyzwyczajenie, patrzymy przez okno, żeby zobaczyć jaka jest pogoda, albo też sprawdzić temperaturę na dworze. Ale najfajniej jest, kiedy już od rana świeci nam w nos słońce i mamy od razu lepszy humor. Bez okna zatem ani rusz. Jeśli ktoś ma takie duże okno, balkon, albo nawet taras to proponuję nawet rano wyjść na zewnątrz i popatrzeć sobie na słońce i niebo. Powodzenia!

Segregacja

Wiadomo, że firmy wybierają sobie ludzi wedle wywiadu i tego, co mamy aktualnie przy sobie łącznie z tym, co potrafimy. Dlatego w pracy w opiece ulegamy w zasadzie pewnej segregacji. Inaczej ma się rzecz, jeżeli jedziemy prywatnie przez polecenie lub ktoś nam powiedział, iż potrzebuje zmiennika. Pytanie: „Jedziesz za mnie, bo stela jest fajna i poszukuję zmiennika na moje miejsce.” No jasne, że wtedy jedziemy, bo każdy większy grosz się przyda. Przynajmniej wiemy, gdzie jedziemy. W tym momencie nie mamy już takich nerwów, co będzie…

Trawa

Każdy, kto wyjeżdża do opieki, to zastanawia się co będzie. Albo dobra Stela, albo pechowa z problemami. Trzeba po prostu już na początku wybadać, co w trawie piszczy? Jak zachowuje się rodzina, jak podopieczny(a) i wtedy można ruszać „z kopyta”. Często wyobrażamy sobie, że może być „przerąbane”, a tu nagle okazuje się, że jest miło, spokojnie i sympatycznie. Wtedy praca leci „od ręki”, aż chce się pracować. Tak więc obawy zawsze będą, ale może być naprawdę fajnie i spokojnie. Potem do domku w pełni zadowolenia. A jak znowu przyjdzie nam jechać w to samo miejsce, to z miłą chęcią się wraca. I tak ma być!