Czasami przy opiece mamy niezłe nerwy. Często przy seniorach to „wychodzimy z siebie i stajemy obok.” No różnie z tym bywa, bo nie zawsze nam wychodzi notoryczny uśmiech i ochota. Nieraz po nocy nieprzespanej jesteśmy znużeni, a tu podopieczny nam jeszcze strzela focha i na nas wrzeszczy. Co robić w takim wypadku? Siedzieć chyba cicho i zero głosu, bo zamieniając się w rybę możemy tylko ruszać ustami bez głosu.
Raz mi się tak przytrafiło i delikwent myślał, że wysiadł mu aparat słuchowy… Była niezła jazda, aż się w środku dusiłam ze śmiechu. Wyszło w końcu pomyślnie.